Wiec oszukanych pod bramą zakładu
W piątek, 17 października, przed bramą starej huty zebrała się spora grupa byłych pracowników Przedsiębiorstwa Budowy Maszyn i Konstrukcji S. A. Ci ludzie od paru lat dopominają się od syndyka masy upadłościowej PBMiK zwrotu pieniędzy należnych im z tytułu pracy. W ich sprawę włączali się posłowie, senatorowie, starosta, prezydent miasta.
Każdy z polityków deklarował pomoc i z tych deklaracji nic dotąd nie wynikło.
Ludzie przychodzą spotkać się z Andrzejem Bąkiem, nieformalnym liderem oszukanych. Pan Andrzej poinformował ich, że we wtorek, 14 października odbyła się rozprawa sądowa, podczas której syndyk podtrzymał swoje stanowisko, zaś prezydent Jan Szostak - swoje. Spór idzie o to, że syndyk spłacił lwią część pożyczki z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych pieniędzmi z podatków, z których miasto zrezygnowało na rzecz spłaty zobowiązań wobec zwolnionych grupowo pracowników PBMiK. Niestety, w prawie upadłościowym jest przepis mówiący, że syndyk może wziąć wszystkie pieniądze i dysponować nimi zgodnie z sugestią sędziego komisarza, a nie wedle intencji jednego z wierzycieli.
-Wyrok zapadnie lada dzień -powiedział do zebranych Andrzej Bąk. Jeśli będzie niekorzystny dla nas, zwołamy "okrągły stół" oszukanych.
Pomoże nam w tym senator Suchański, który podobno zajął się już naszą niedolą. Tak przynajmniej twierdzi jego rzecznik prasowy. Podobno senator odniósł wrażenie, ze syndyk jest przychylny załatwieniu naszej sprawy. Aż trudno w to uwierzyć. Tu wyraźnie brakuje dobrej woli.
Będziemy domagać się, żeby w "okrągłym stole" uczestniczyli dziennikarze. Warto by się upewnić, które maszyny i urządzenia PBMiK zostały przez syndyka sprzedane.
Na koniec spotkania A. Bąk zacytował artykuł prasowy, z którego wynika, że prezes N., ten sam, który spowodował upadłość PBMiK, został przez Sąd Gospodarczy w Kielcach wyznaczony na syndyka innego upadłego przedsiębiorstwa.
-Jak to jest, że kilku syndyków likwidujących masę upadłości po innych przedsiębiorstwach wydzielonych z huty najpierw rozliczyło się ze zwalnianymi pracownikami, potem dopiero zaspokajali pozostałych wierzycieli -zastanawia się kobieta, która przepracowała w wydziale budowy maszyn trzydzieści kilka lat. -Nasz syndyk ma chyba inną miarę wartości.
-Rozmawiałem z posłem Kałamagą - dodaje inny uczestnik wiecu. Obiecał wstawić się za nami u ministra Hausnera. Nawet się nie odezwał. Cisza. Wyjdzie na to, że w następnej kampanii wyborczej Ostrowiec nie będzie miał posła. Bo ludzie pamiętają, kto staje w obronie ich spraw.
(ż)
Każdy z polityków deklarował pomoc i z tych deklaracji nic dotąd nie wynikło.
Ludzie przychodzą spotkać się z Andrzejem Bąkiem, nieformalnym liderem oszukanych. Pan Andrzej poinformował ich, że we wtorek, 14 października odbyła się rozprawa sądowa, podczas której syndyk podtrzymał swoje stanowisko, zaś prezydent Jan Szostak - swoje. Spór idzie o to, że syndyk spłacił lwią część pożyczki z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych pieniędzmi z podatków, z których miasto zrezygnowało na rzecz spłaty zobowiązań wobec zwolnionych grupowo pracowników PBMiK. Niestety, w prawie upadłościowym jest przepis mówiący, że syndyk może wziąć wszystkie pieniądze i dysponować nimi zgodnie z sugestią sędziego komisarza, a nie wedle intencji jednego z wierzycieli.
-Wyrok zapadnie lada dzień -powiedział do zebranych Andrzej Bąk. Jeśli będzie niekorzystny dla nas, zwołamy "okrągły stół" oszukanych.
Pomoże nam w tym senator Suchański, który podobno zajął się już naszą niedolą. Tak przynajmniej twierdzi jego rzecznik prasowy. Podobno senator odniósł wrażenie, ze syndyk jest przychylny załatwieniu naszej sprawy. Aż trudno w to uwierzyć. Tu wyraźnie brakuje dobrej woli.
Będziemy domagać się, żeby w "okrągłym stole" uczestniczyli dziennikarze. Warto by się upewnić, które maszyny i urządzenia PBMiK zostały przez syndyka sprzedane.
Na koniec spotkania A. Bąk zacytował artykuł prasowy, z którego wynika, że prezes N., ten sam, który spowodował upadłość PBMiK, został przez Sąd Gospodarczy w Kielcach wyznaczony na syndyka innego upadłego przedsiębiorstwa.
-Jak to jest, że kilku syndyków likwidujących masę upadłości po innych przedsiębiorstwach wydzielonych z huty najpierw rozliczyło się ze zwalnianymi pracownikami, potem dopiero zaspokajali pozostałych wierzycieli -zastanawia się kobieta, która przepracowała w wydziale budowy maszyn trzydzieści kilka lat. -Nasz syndyk ma chyba inną miarę wartości.
-Rozmawiałem z posłem Kałamagą - dodaje inny uczestnik wiecu. Obiecał wstawić się za nami u ministra Hausnera. Nawet się nie odezwał. Cisza. Wyjdzie na to, że w następnej kampanii wyborczej Ostrowiec nie będzie miał posła. Bo ludzie pamiętają, kto staje w obronie ich spraw.
(ż)
/ /
Podziel się ze znajomymi:
Czytany: 10940 razy,
ostatnio: 2021-02-26 22:08:54
ostatnio: 2021-02-26 22:08:54
Skomentuj artykuł: